wtorek, 24 maja 2016

Informatyka w moim życiu

Cześć! Nie wiem jak u was, ale ja spędziłam męczący weekend w słonecznej Gdyni, a teraz właśnie siedzę w Złotych Tarasach i piszę!

Generalnie opowiem o swoich dwóch ostatnich "wycieczkach", obie mają związek z informatyką, która jest bardzo ważnym elementem dla mojej teraźniejszości i przyszłości. 

W piątek wyjechałam do Gdyni, wraz z paroma innymi osobami z mojej szkoły, na Olimpiadę Informatyczną Gimnazjalistów. Zawody pierwszego dnia (w sobotę o 8.45) polegały na zrobieniu trzech zadań informatycznych, które poprawnie rozwiązywały dany problem w jak najszybszym czasie.


Następnie jakoś o 16 rozpoczęły się zawody drużynowe, w których brałam udział wraz z dwoma kolegami z mojej klasy i koleżanką rok młodszą (tą ze zdjęcia)
.

 Następnego dnia była gala, po której byłam strasznie szczęśliwa, bo zdobyłam brąz z zawodów indywidualnych i brąz z zawodów drużynowych. (Zdjęcie zrobione tak z 15 min przed galą). 


Ostatecznie wróciłam do domu z dwoma medalami i pucharem. I z poczuciem zadowolenia, że moja praca i godziny przed komputerem się opłaciły się. Dodatkowo trochę pochodziłam nad morzem (ups, zatoką :P), ale wolę jednak góry ^^


Dzisiaj zaś przyjechałam wraz z dziewczynami z mojego gimnazjum (z mat-infu) do Warszawy, na organizowane przez Google prezentacje w ramach projektu "Mind the gap". 


Zwiedziłam siedzibę, byłam na paru prezentacjach i rozmowach z pracownikami. Dowiedziałam się jak wygląda taka praca jeszcze dokładniej, bo szczerze mówiąc, jest to coś, co chciałabym robić w przyszłości. Mówili także o tym, jak wygląda sama praca przeglądarki na co dzień, uzupełnianie danych czy o tym, jak świętują udane projekty (np. wyjazdem do Finlandii zobaczyć serwerownię, na której znajdował się projekt, który robili (takie "oblewanie" sukcesu xD)). 


Generalnie największe wrażenie zrobiło na mnie to, że właściwie gdziekolwiek by się nie spojrzało, to była albo kuchnia, albo jakaś szafka z batonikami czy lodówka. Na stołówce jest wiele pyszności, aż chciałoby się tam zamieszkać ^^ Generalnie oprócz tego, jest siłownia czy miejsce w którym można mieć masaż. Sale konferencyjne mają nazwy typu "Chałupy", "Zakopane" czy "Ciechocinek", a sale piętro wyżej np. nazwy dzielnic Warszawy. Dodatkowo, są specjalne pokoje na rozmowy dla jednej osoby (video i telefoniczne). Na stołówce można siedzieć na balkonie z takim ślicznym widokiem :D


Dostaliśmy też torby, długopisy, wazelinę do ust, misie breloczki, notesy, certyfikaty... Zostaliśmy też poczęstowani jedzeniem, sokami, wodą i lodami. Generalnie full wypas ^^ W ich sali były dwie takie tablice 


Oczywiście nie obyło by się bez klasycznej wizyty w Starbucksie, którego "niestety" w Bydgoszczy brakuje. Aczkolwiek, nie jestem osobą, która uważa, że jest tam najlepsza kawa. Jak dla mnie Bydgoszcz to kolebka dobrych kawiarni, więc jeśli szukasz przygód dla podniebienia, to zapraszam do Po Co czy Landschaftu! 


Ogólnie z obu wyjazdów jestem ogromnie zadowolona i mam nadzieję, że wrócę tam jeszcze (mam na myśli generalnie Google). Opisuję to nie tylko dlatego, że mi się podobało, ale też dlatego, że jest to mocno powiązane z moją przyszłością w Warszawie, z wielu względów. Po pierwsze, laureat daje mi wejście do każdego liceum w Polsce, po drugie, jest to wstęp do "dużej" olimpiady licealnej, a ta pozwala bez problemu dostać się na studia.

Teraz zbieram się już do pociągu, ale mam nadzieję, że tak jak mnie, spodobało się wam to co opisałam i że opisałam to ciekawie. Do następnego!


sobota, 14 maja 2016

To o mnie

Hejka! Opowiem trochę to o mnie, trochę o tym blogu oraz mojej wizji, trochę o kontekście wszystkiego. Zacznę od siebie, tak żeby wprowadzić Was w cząstkę mojego życia.

Na imię mi Zosia, moja nauka w gimnazjum dobiega końca, powoli i szybko naraz. Pomimo, że jest dopiero połowa maja, czyli spędzę w szkole jeszcze półtorej miesiąca, wiem, że minie to szybciej niż bym chciała. Mieszkam w Bydgoszczy, względnie dużym mieście, choć gdybym miała to ocenić, miasto jak miasto. Znam je na wylot, zewsząd wrócę, wszędzie dojadę... W wakacje przed drugą klasą gimnazjum, poznałam parę osób na obozie informatycznym i spodobało mi się to, że ich szkoła daje im możliwości na rozwijanie pasji (wtedy tylko informatyki), bardziej niż moja. Że mają kółka, zajęcia z osobami spoza szkoły, obozy i nauczycieli, którym zależy. W moim gimnazjum byli nauczyciele, którzy wspierali, próbowali organizować ciekawe zajęcia (mimo wszystko to dobra szkoła), ale trudno zrobić coś na tak wielką skalę jak tam, gdy nie ma tylu chętnych. Wracając do tych paru osób... Rzuciłam hasłem, że może bym poszła tam do liceum. Niestety, na szczęście, jestem osobą, która jak się uprze, to zrobi. Wtedy było to zupełnie luźne zdanie, które pod koniec drugiej klasy przerodziło się w pewnik. Dodatkowo, zupełnie na nowo spojrzałam na swoją pierwotną pasję, dzięki której znalazłam się w swoim gimnazjum, matematykę. W pierwszym roku zupełnie się nią nie zajmowałam, skupiłam się na informatyce. Jednak z czasem, na szczęście, "przypomniałam" sobie o niej. Jest to bardzo ważne, ponieważ do mojego liceum idę na profil matematyczny. Wspomniałam już, że to liceum jest w Warszawie? Można się pewnie tego było domyślić po całej charakterystyce blogu, jednak powiem o tym, żeby to potwierdzić.

Czy to trudne? Mam na myśli, zmianę miasta, zostawienie znajomych, wszystkiego co tu miałeś, dla swoich marzeń. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że powinnam bardziej to przeżywać. Jednak parę rzeczy mi to ułatwia: mam przyjaciół w innych miastach, nie w Bydgoszczy. Jeden z nich chodzi nawet do tego liceum. Nie jestem przywiązana do mojego miasta zbytnio pod względem ludzi. Za moją klasą nie przepadam, chyba się nie dopasowaliśmy. Lubię wiele miejsc tutaj, ale przecież będę wracać, no nie? Bydgoszcz nie zginie, nie zatopi się, nie zawali, gdy wyjadę. Wrócę raz na jakiś czas i wszystko będzie jak kiedyś. Jest tylko jedno "ale", które powoduje, że zostawiam jakąś część serca tu. Mam też na myśli rodzinę, chociaż w Warszawie będę mieszkać z mamą i siostrą, a w Bydgoszczy zostanie tata z babcią. Jednak tatę będę widzieć nierzadko, w końcu będę czasem w domu, a on przyjedzie do swojej żony i dzieci. Nie zagłębiając się w szczegóły, los płata dziwne figle, które spowodowały, że moja mama jest, gdzie jest. Praca mojego taty powiązana jest jednak z regionem zamieszkania i niemożliwe jest, byśmy byli wszyscy razem... Ale wracając do tego, do kogo dążę, to, eh... Jedyną rzeczą trudną i bolesną, to pozostawienie tu chłopaka. W momencie, gdy go poznałam, dobrze wiedział, że wyjeżdżam. Myślałam, że go to odstraszy, jednak był nieugięty, a ja nie potrafiłam się oprzeć swojemu sercu. Wiem, co ludzie uważają o "związkach na odległość" itd. Jednak wierzę w naszą wrodzoną upartość i miłość do siebie nawzajem. On rozumie, że jadę, że lepsza szkoła da mi jaśniejsze perspektywy na przyszłość i więcej możliwości. Wspiera mnie, chociaż wiadomo, że wolelibyśmy być koło siebie na co dzień.
Czy boję się szkoły? Tak, jeśli jednak będę naprawdę pracować, to osiągnę, to co chcę. Muszę tylko jeszcze bardziej zmagać się ze swoim lenistwem, bo jak się za coś zabiorę, to to zrobię, ale trzeba się zabrać. Chcę także ciągle ćwiczyć, robić dużo zadań i nie odpuszczać.

Na tym blogu chciałabym opisywać wszystkie trudności, z jakimi będę zmagać się, w czasie tej zmiany. Chodzi mi o dużo rzeczy, zresztą pierwszą, o jakiej mogę powiedzieć, to problemy z odnalezieniem się. W Bydgoszczy mogę się właściwie wszędzie przejść, bo nie jest tak daleko, w Warszawie jednak poruszanie się komunikacją to podstawa. Chcąc dostać się z mieszkania do centrum, poszłam na przystanek, jednak zaskoczyło mnie, że autobus się nie zatrzymał. Przystanek na żądanie. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, co zrobić. Poszłam kawałek dalej (jakiś kilometr) do przystanku, który zauważyłam jadąc samochodem. Cały czas dzwoniłam do mojej mamy pytając, czym powinnam pojechać. W Bydgoszczy, nawet jeśli nie znam okolicy, jest parę miejsc orientacyjnych, gdzie wiem co dokąd jedzie. Za to w stolicy, póki co, moje dojazdy opierają się na dotarciu do dworca centralnego, skąd nietrudno trafić gdziekolwiek indziej. W wakacje będę się uczyć poruszać, dojazdy do szkoły z czasem będą dla mnie łatwe, jednak na ten moment nie jestem w stanie nawet powiedzieć, w co musiałabym wsiąść, by dojechać, chociażby, do metra (wiem, że gdzieś tam jakiś tam autobus jest, to wszystko). Wszystko przede mną, życzcie mi powodzenia!
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka